Ostatnio oglądając zdjęcia ze ślubu Dżoany Krupy stwierdziłam, że czasami to co najprostsze i najmniej widowiskowe zachwyca najbardziej. I nie mówię tu wcale o jej sukience, bo nie czuję się wyrocznią modową w stylu Horodyńskiej, by krytykować lub chwalić coś co Pannie Młodej po prostu się podobało (a był to jej dzień przecież, więc mogła ubrać co tylko zechciała!). Nie mogłam wyjść z podziwu dla ilości kwiatów jaka została użyta przy organizacji tego ślubu. Z ogromnych wazonów te kwiaty się po prostu wylewały! Dżoana musiała lekką ręką wydać na nie kilka niezłych tysiaczków. I wiecie co? W takich chwilach, dla odmiany, lubię pooglądać sobie śluby tworzone przy niskim budżecie. Mam wrażenie, że na głowę przebijają one śluby Dżoany i tym podobnych charakterem i klimatem. Miłość i zaangażowanie wielu przyjaznych osób widać w nich na kilometr. A co z tego, że nie ma w nich pięknych, ale paskudnie drogich piwonii czy kryształowych wazonów? A no nic, bo są skromne rumianki, polne kwiaty, chorągiewki, barwione na niebiesko słoiki i jutowe bieżniki. Może nie jest widowiskowo, może nie jest z przepychem, ale na pewno jest tu miłość :)
Z tą myślą pozostawiam dziś wszystkich tych planujących swoje piękne i wystawne wesela! xoxo
Photo credit: Jess Petrie via Green Wedding Shoes