Kiedy dopada mnie zmęczenie i lekka depresja jedyne o czym marzę to spakować się w plecak i wyjechać daleko, na południe, w nasze piękne polskie góry. Pochodzić po połoninach, zanurzyć stopy w lodowatym strumieniu, chłonąć zapach lasu i spać w pięknych, drewnianych chatach, które śnią mi się po nocach gdy jestem w Poznaniu. Usiąść przy ognisku, ubrudzić twarz i paluchy jagodami, pozbierać grzyby, pić cytrynową herbatę z termosu i odpocząć, odpocząć tak, by nie myśleć o niczym, a z drugiej strony myśleć o wszystkim i być spokojną. O tak, gór mi mało i trzeba mi więcej jak śpiewał klasyk!
Kiedy więc widzę taką piękną sesję w górach, uśmiechniętych i zakochanych ludzi w dżinsach i flanelowych koszulach to tęsknota za górami się potęguje. Sama w górach nigdy nie wyglądam tak perfekcyjnie jak para na zdjęciu ;) Jestem raczej zmęczona, spocona i zamyślona, ale to nie znaczy, że tej perfekcyjności nie kupuję! Kupuję i to tak, że myślę, że od dzisiaj to jest moja ulubiona sesja narzeczeńska. Dużo lepsza niż zdjęcia na tle miasta, prawda ;)?
Photo credit: http://jennymccann.com/ via GWS
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTaka sesja zimą - to byłoby coś rewelacyjnego!
OdpowiedzUsuńJesienią też byłoby pięknie :)
Usuń