Francja i podróż poślubna?
Oczywiście! Zapomnijmy jednak na chwilę o Paryżu. Tam zawsze możecie się wybrać,
choćby na weekend, by poznać jego zalety (wspaniała architektura, liczne muzea
i piękne kościoły, zakątki znane z filmów) jak i ciemne strony (zatłoczone
i często śmierdzące metro, wysokie ceny, hałas, wszechobecne samochody).
Nie pozwólcie na to, by cechy z drugiego nawiasu zepsuły Wam jedyne w swoim
rodzaju chwile tuż po ślubie. Co powiecie na pokój z widokiem na ocean, pyszne i
dużo tańsze niż w stolicy jedzenie (w tym świeże owoce morza i świetne
naleśniki crêpes), wieczorne spacery
po plaży i malownicze domy z kamienia z kolorowymi belkami?
Opcja nr 1: dla miłośników słońca
Szczerze uprzedzam, że niepewna
pogoda jest największym (i chyba jedynym) minusem urlopu w Bretanii. Jeśli
chcecie zwiększyć szanse na obecność słońca, polecam Wam Morbihan, czyli
południową część Bretanii („mor” to w języku bretońskim morze, „bihan”- małe).
Dzięki położeniu w zatoce woda jest cieplejsza, a i temperatura
powietrza jest o kilka stopni wyższa niż w północnej Bretanii. Koniecznie
zajrzyjcie do:
Vannes – miasto, którego starówka zachowała średniowieczny urok
dzięki imponującym murom obronnym oraz pięknym kamienicom. Vannes stawia latem
na kulturę: podczas mojego pobytu w lipcu 2011r. były i koncerty w porcie, i
festiwal jazzowy na ulicach oraz w pubach (świetna sprawa!),i „fêtes
historiques”, czyli dni średniowiecznej kultury z licznymi atrakcjami.
Saint-Goustan – mały, malowniczy port, otoczony pięknymi wąskimi uliczkami.
Saint-Gildas de Rhys – miasteczko z pięknym opactwem w stylu
romańskim (co w Bretanii nie zdarza się często). W okolicach Saint-Gildas są
świetne trasy spacerowe, dzięki którym możecie przejść się albo tuż przy plaży,
albo podziwiać krajobraz z góry, maszerując po skalistym wybrzeżu. Obie opcje
polecam!
Opcja nr 2: dla niezważających na tłumy turystów
W tych znanych i popularnych
miejscach znajdujących się w departamencie Ile-et-Vilaine panuje spory ruch
turystyczny. Oblężenie ma jednak miejsce głównie latem, więc jeśli planujecie
podróż poślubną w innym miesiącu, nie musicie obawiać się tłumów. Tak czy
inaczej – warto się tam wybrać, bo renoma tych miejsc jest zasłużona.
Mont Saint-Michel – to podobno druga najpopularniejsza atrakcja
turystyczna całej Francji, tuż po Paryżu. Oficjalnie nie należy do Bretanii,
tylko do Normandii, jednak jest przez wiele osób kojarzona raczej z tą
pierwszą- by nie wchodzić w ideologiczne spory, uznajmy, że jest na granicy
tych dwóch regionów. Do pięknego kościoła na samym szczycie i zarazem
najlepszego punktu widokowego prowadzi tylko jedna droga, w środku lata panuje tu
więc wielka przepychanka, której nie polecam nawet odpornym na tłumy. Ale,
spokojnie, na wszystko znajdzie się sposób: warto wiedzieć, że w ostatnim
tygodniu sierpnia ruch turystyczny w Bretanii dość znacząco spada- pojedźcie
tam właśnie wtedy, późnym popołudniem. My z mężem raz tak zrobiliśmy i była to
bardzo trafna decyzja: nie było tłumów i mieliśmy możliwość porównania dwóch
wersji Mont Sant-Michel: za dnia i „by night”.
Saint-Malo – to miasto słynące z pięknych piaszczystych plaż (moją
ulubioną jest niezwykle długa Plage de Sillon... marzenie!) oraz starówki
otoczonej grubymi murami obronnymi projektu znanego francuskiego architekta
Vauban. Niestety stare miasto zostało w dużej mierze zbombardowane w czasie wojny,
więc kamienice są dużo „młodsze” niż otaczające je mury. Miasto jest bardzo
urokliwe i…fotogeniczne. Jeśli szukacie odpoczynku od tłumów, zaszyjcie się w
niepozornej z zewnątrz, a niezwykle ciekawej wewnątrz katedrze: na poziomie
ołtarza nagle pojawiają się… schody. Ta (spora) różnica poziomów to niezwykły wyjątek
w skali Europy i świata.
Dinan – prawdziwa średniowieczna perełka. Naprawdę czuje się tu
ducha czasu.
Opcja nr 3: dla spragnionych kontaktu z naturą
Dla Was idealnie nada się
departament Finistère, którego nazwa oznacza…kraniec świata! Jest to
najbardziej wysunięta na zachód część Bretanii, słynąca z dziewiczej przyrody
i z pielęgnowania bretońskich tradycji i zwyczajów. Oprócz
wymienionych poniżej miejsc warto byłoby też pozwiedzać, bo program kulturalny
wyprawy mógłby być tu bardzo ciekawy – zainteresowanym chętnie służę radą.
Ile d’Ouessant- wyspa, na którą płynie się z portu Le Conquet około
półtorej godziny, a z Brestu o godzinę dłużej! Jest to więc cos więcej niż
turystyczny rejs trwający 15 minut, zapewnia nam namiastkę morskiej wyprawy. Na
wyspie są lokalne taksówki (całe 2 euro za przejazd do „centrum”) oraz
wypożyczalnie rowerów: dosłownie na każdym kroku. Ouessant znane jest z hodowli
czarnych owiec, jednak ja polecam tę wyspę głównie ze względu na zapierające
dech w piersiach widoki!
Presqu’île de Crozon – półwysep pięknych widoków: skaliste
wybrzeża, szerokie piaszczyste plaże, urokliwe, trudno dostępne zatoczki…
Obowiązkowe punkty programu to co najmniej Les Tas de Pois (imponujące skały
nad brzegiem oceanu) i Camaret (niezwykle malownicze miasteczko portowe,
pełne kolorowych domów, które było inspiracją dla wielu malarzy).
Douarnenez – gdy pierwszy raz zbliżaliśmy się autem do tej zatoki (La
Baie de Douarnenez) i ujrzałam ją z góry, dosłownie mnie zatkało. Polecam
spacery na plaży w tych okolicach. Samo Douarnenez jest, jak Camaret, urokliwym
i nasyconym kolorami miastem portowym.
Jeśli nie możecie zdecydować się,
którą opcję wybrać, to może zdecydujecie się na wyprawę samochodem i dłuższe tour de Bretagne? :) Ja pierwszy raz
wylądowałam tu trochę przez przypadek- w ramach wymiany szkolnej- a potem
wracałam przy każdej możliwej okazji. Pracując tu jako przewodnik turystyczny,
poznałam męża, więc dla nas Bretania była zwieńczeniem podróży poślubnej. ;)
Kasia Tirilly
Blog Kasi: http://bretonissime.blogspot.fr/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo urokliwe i malownicze miejsca! Faktycznie świetne na podróż poślubną :)
OdpowiedzUsuńWarto czasem spróbować czegoś nowego i pójść za dobrą radą.
OdpowiedzUsuńBardzo klimatyczne miejsce. Świetny pomysł na podróż poślubną do Bretanii :) Piękne widoki i mnóstwo wspomnień
OdpowiedzUsuń